PRAWDA O ODZIEŻY Z POPULARNYCH SIECIÓWEK

Importowana odzież wręcz zalewa nasz kraj. Bluzkę możesz kupić już za kilka złotych, a spodnie za kilkanaście – kilkadziesiąt. Kupując takie ubrania, napędzasz machinę, przyczyniasz się do produkcji takiej odzieży w nieludzkich warunkach. Nie wiem, czy jesteś świadoma tego, kto i w jaki sposób zrobił dla Ciebie bluzkę z np. popularnej ZARY?

Możesz się zainteresować tematem szerzej. W sieci krąży mnóstwo artykułów, czy filmów pokazujących w jakich warunkach powstaje odzież do tak popularnych sieciówek. Aż przykro o tym pisać, ale często to dzieci i to za wynagrodzenie wystarczające na miskę ryżu stoją za Twoją stylizacją. Koszt produkcji jest zatem znikomy, my za te ubrania płacimy jednak często sto razy więcej, niż są one warte.

Sama wcześniej się nie zastanawiałam nad tym wszystkim. Po prostu wchodziłam do galerii handlowej i kupowałam ubrania, które mi się podobały, i na które było mnie stać. Teraz dokonuję bardziej świadomych wyborów i tak, jak czytam w sklepie skład każdego produktu spożywczego przed zakupem, tak samo zwracam uwagę na to, w jaki sposób została uszyta moja sukienka.

Po krótce streszczę Ci tylko jeden artykuł, na który niedawno natknęłam się w sieci… Koszty produkcji są obniżane do minimum. W rezultacie pensje pracowników szyjących ubrania to zaledwie 1–2 proc. ceny płaconej przez nas w sklepie. Dla porównania, do firm odzieżowych trafia ok. 40–50 proc. tej kwoty – Organizacje pracownicze szacują, że w większości krajów producenckich pracownicy zarabiają połowę lub nawet jedną trzecią kwoty potrzebnej im na godne życie swoje i rodziny. Dzięki takiemu rozkładowi kosztów sieciówki mogą kusić nas wyprzedażami, bo nawet wtedy zarabiają. Dla międzynarodowych korporacji odzieżowych w blisko pięciu tysiącach fabryk i szwalni pracuje ponad 4 mln ludzi. Głównie młodych kobiet, dla których codzienność stanowią głodowe płace (ok. 37 dolarów miesięcznie) przy pracy po 12–16 godzin na dobę. W krajach Trzeciego Świata tysiące ludzi haruje po kilkanaście godzin na dobę, by zarobić na miskę ryżu. Mało kto zdaje sobie sprawę, że cena T-shirtu, za który płacimy kilkadziesiąt złotych, w Bangladeszu może nie przekraczać kilkudziesięciu groszy.

To tak w dużym skrócie.

A czy wiesz co np. marka H&M robi z odzieżą, która nie sprzedała się nawet po przecenach? Nie, nie oddają jej  na cele charytatywne. Kilkanaście TON ubrań rocznie zostaje spalonych. Producenci twierdzą, że taka decyzja została podjęta z powodu uszkodzeń, pleśni lub ze względu na zawartość zbyt dużej ilości chemikaliów (!)

Należę do osób dbających o środowisko, segreguję śmieci, zgniatam plastikowe butelki przed ich wyrzuceniem, płuczę kubki po jogurtach, oszczędzam wodę poprzez zakręcanie jej, nie włączam niepotrzebnie światła itd. Dlatego też tematy tego typu wywołują u mnie dużo emocji. Nie lubię marnotrawstwa.

Mam nadzieję, że poprzez  taki krótki wpis troszkę inaczej podejdziesz do tematu kolejnych zakupów w galerii. Nie chodzi mi o to, aby Cię do nich całkowicie zniechęcić, ale żeby zwrócić Twoją uwagę na ten (wydaje mi się dość istotny) temat.

Wybór oczywiście należy do Ciebie, sama zdecyduj, czy zakupy zrobisz w centrum handlowym, czy w kameralnym butiku. Ceny oczywiście będą tam wyższe, ale również i jakość. Czasami lepiej jest zapłacić troszkę więcej, ale za to cieszyć się ulubionym ciuszkiem nieco dłużej.

Wracając jednak do tematu produkcji odzieży, niedługo pokaże Ci, jak pracują polskie szwalnie. Poczujesz różnicę.

Tymczasem zapraszam Cię do przeczytania artykułu o polskiej produkcji oryginalnych torebek na indywidualne zamówienie Klientek.

WYWIAD Z LOLĄ, CZYLI PERSONALIZOWANE TOREBKI

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.